Aby lepiej zrozumieć do jakiego rodzaju komunikatów dążymy zacznę od matryc, na podstawie których będziemy kształtować nasze wypowiedzi.
Na samym początku rozmowy warto zwrócić uwagę na ucho merytoryczne, następnie apelowe, a później terapeutyczne. Każde z nich zostało po krótce opisane w infografice powyżej. Przypomnę tylko, że do drażliwego ucha odnosiliśmy się również w I części artykułu, gdy rozważaliśmy konsekwencje „wzięcia do siebie” usłyszanego komunikatu rzutujące na naszą postawę i nastawienie.
Natomiast spoglądając przez pryzmat zaprezentowanych przez Rosenberg’a komunikatów żyrafy i szakala na własnej skórze możemy spróbować rozeznać czy i jak zmieniają się nasze myśli i uczucia w zależności od sposobu formułowania komunikatu.
Język dość naturalnie skłania nas ku formułowaniu szakalich twierdzeń. Rodzice zwykle przyjmują rolę „wujka dobrej rady”. Często słyszymy od nich „To Twój obowiązek …”, „Powinieneś…”, „Musisz…” – są w końcu bardziej doświadczeni i „mądrzejsi”. Zapominają jednak w tym wszystkim, że w stosunku do drugiej osoby jesteśmy trochę jak dryfujący w morzu długopis, szczelnie zamknięty w butelce. Widzimy, słyszymy, ale nigdy nie dowiemy się jak to jest być w tej wodzie. Nigdy nie wejdziemy w buty naszej pociechy ani nie przeżyjemy za nią życia. Mając jednak tę świadomość możemy dążyć do budowania satysfakcjonującej relacji z dzieckiem po przez przyjrzenie się i zastąpienie nieefektywnych elementów języka konstruktywnymi nawykami skierowanymi na otwartość, akceptację oraz weryfikację naszych założeń. W rozmowie wówczas powinniśmy kroczyć żyrafimi śladami stawiającymi na spójność pomiędzy komunikatem werbalnym, jak i niewerbalnym. Ponadto skupiać się na konkretnych obserwacjach oraz na komunikatach Ja. Strońmy natomiast od języka szakali – języka pełnego interpretacji, generalizującego i dążącego do zachowania stałości.
Jak możemy jednak przełożyć te założenia na praktykę?
Zacznijmy od stworzenia bezpiecznej przestrzeni i wspólnej aktywności
Małe dzieci wyrażają się zarówno poprzez słowa, jak i zabawę. To ona niejednokrotnie pomaga im dać upust temu z czym aktualnie się zmagają. Będzie to dobry moment do uważnej obserwacji i inicjacji rozmowy. Zestresowane bądź zdenerwowane często inicjują akty agresji w trakcie aktywności. Dla przykładu zamiast szakalego „Ale jesteś dzisiaj zły/agresywny”, spróbujmy zauważyć, że w trakcie zabawy „stoczyliśmy już mnóstwo walk”.
Szakala narracja prowadzi do co najmniej dwóch sposobów reakcji. Albo zaktywizujemy komunikatem pozycję obronną i usłyszymy „nieprawda, nie jestem zły!”. Albo zgodnie z efektem iluzji prawdy spowodujemy bierne wchłonięcie naszej wielokrotnie powtarzanej interpretacji „Rzeczywiście, jestem agresywny” w strukturę Ja dziecka. Jednak co kluczowe z naszej perspektywy obie reakcje sukcesywnie zamkną nam drogę do dialogu.
Natomiast żyrafi komunikat dąży do zauważenia pewnego stanu rzeczy i zachęca do rozwinięcia zaproponowanego spostrzeżenia. Być może właśnie do opowieści o tym, dlaczego zabawki nieustannie toczą walki i krzyczą.
Jednak nawet, jeśli nie rozpoczniemy rozmowy podczas wspólnego spędzania czasu, sprawimy, że dziecko poczuje się przy nas bardziej komfortowo, damy mu możliwość do otworzenia się. Jeśli za pierwszym razem nie uda się uzyskać żadnej informacji o stanie dziecka
– odpuśćmy, dajmy przestrzeń i spróbujmy innym razem. W międzyczasie postawmy na budowę poczucia bezpieczeństwa.
Pomocne w nawiązaniu rozmowy może okazać się ograniczenie rozpraszaczy (liczby osób w pokoju, ściszenia muzyki, zrezygnowania z zerkania na telefon, telewizor itp.).
Nazwijmy uczucia
Małe dzieci mogą mieć problem ze sprecyzowaniem swoich myśli bądź uczuć. Zamiast jednak nakłaniać dziecko do swoich interpretacji, czy też próbować odgonić trudne uczucia i zastąpić je tymi przyjemnymi, spróbujmy wspólnie nazwać aktualny stan dziecka. Możemy zacząć od somatycznych odczuć płynących z ciała.
- Być może dziecko bolą plecyki -> co może być konsekwencją skumulowanej złości i chronicznego napięcia mięśni.
- Być może trudno mu się oddycha, a jego rączki i stopy są zimne. -> co może być konsekwencją lęku, chronicznego strachu.
Ciągłe napięcie mięśni sprawia, że uczucia nie dochodzą do naszej świadomości, albo stają się słabsze. Przypomnijmy sobie, ile razy zaciskaliśmy szczękę, aby nie poleciały nam ciurkiem łzy? Smutek wówczas „mijał szybciej”, a dokładniej był tłumiony spięciem naszych mięśni, na które przenosiliśmy uwagę.
Propagatorzy NVC podkreślają, że często wystarczy nazwać emocje i potrzeby drugiej osoby, aby ta uspokoiła się i poczuła zrozumiana. Nazywając je, uprawomocnimy i zaakceptujemy je takimi jakimi są. Stworzymy bezpieczną przestrzeń, w której dziecko z naszą pomocą będzie mogło zmierzyć się z trudnymi dla niego odczuciami.
Aktywnie słuchajmy
Podczas każdego z poprzednich punktów powinno towarzyszyć nam aktywne słuchanie. Jednak czym ono jest? Możemy określić je jako bezwarunkowe zainteresowanie drugą osobą. Dziecko ciekawi nas niezależnie od treści komunikatu, który do nas kieruje – czy to opowiada o urwanym uchu pluszowego misia, czy o próbie samobójczej. Należy zaznaczyć, że aktywne słuchanie jest umiejętnością. Nie rodzimy się z nią, a nabywamy w trakcie życia. Normalnym jest więc, że początkowo może być to trudne i zupełnie nieintuicyjne wyzwanie. Jednak bez niego niemożliwe jest zrozumienie drugiej osoby, taką jaka jest.
Każdy z nas może mieć gorszy dzień. Jeśli jednak obserwujemy pogorszenie nastroju malca dłużej niż 2 tygodnie sięgnijmy porady specjalisty!
Bezstronna osoba może pomóc otworzyć się dziecku. Jeśli widzimy wyraźny opór z jego strony zaproponujmy rozmowę z bliską mu osobą – ciocią, kuzynką albo skorzystajmy z pomocy psychologa. Być może to właśnie ten rodzaj kontaktu jest mu obecnie potrzebny. Zapytajmy o to wprost.
Autor: Zofia Błaszczyk